Dlaczego szkoła?

Niefortunny kierunek rozwoju naszego społeczeństwa sprawił, że w wielu okolicach wielkomiejskich szkoły nabrały ufortyfikowanego charakteru, co czyni z podstawówek i gimnazjów w dzielnicach biedoty i gettach mniejszości rasowych doskonałe punkty obrony przed epidemią zombizmu. Te budynki są w stanie przetrwać najazd żywych wandali w czasie cyklicznych rozruchów na tle ekonomicznym lub rasowym, a co dopiero atak watahy zombie. Ich tereny otaczają wysokie płoty z siatki drucianej, co sprawia, że nabierają wyglądu - a w przypadku ataku umarlaków na szczęście także charakteru - obozów warownych. Na miejscu są zazwyczaj stołówki z zapasem pożywienia i dobrze wyposażony gabinet lekarski, zaś tutejsze pielęgniarki mają odpowiednie doświadczenie, wiedzę i sprzęt niezbędny do szycia ran ciętych i opatrywania postrzałów. Sala gimnastyczna zapewni miejsce i sprzęt do ćwiczeń dla obrońców. Tego typu szkoła daje największe szansę - może nie na edukację najwyższej klasy, ale na pewno na przeżycie w razie ataku zombie.

sobota, 12 października 2013

Szczęśliwe zakończenie?

Minął tydzień od uratowania żołnierzy , cztery dni temu mieliśmy ruszyć do jednostki, ale nie mogliśmy. Ludzie zaczęli chorować, pierwsze objawy to gorączka, później zapadali w śpiączkę, a gdy pierwszy z chorych obudził się jako zombie wydałam rozkaz by zabić wszystkich chorych. Nikt nie chciał tego zrobić. Wykwalifikowani żołnierze niczym nie różniący się od przestraszonych cywili. Sama musiałam zabić sporą część chorych, dokładnie 22, żołnierze zabili pozostałych. Jakimś cudem ja, Michał, pan Dormus i jeden z żołnierzy Robert przeżyliśmy, a oprócz nas tylko siedmiu cywili.
Nie mam już serca. Już nic nie czuję. Zabiłam własną siostrę, była chora. Miałam się nią opiekować, mówiłam, że jest bezpieczna, że przy mnie jej nic nie grozi ale to ja ją zabiłam. Jeden strzał i było już po wszystkim.
Teraz sama jestem chora. Czuję pierwsze objawy choroby, jest mi gorąco i jestem słaba. Wszystko mnie boli. Wyszłam na zewnątrz  Powiedziałam reszcie, że się zmieniam i poprosiłam o spalenie moich zwłok, za kilka minut, gdy będzie już po wszystkim. Już się nie boję dotarłam do miejsca gdzie nic już nie będę czuć. Moi rodzice? Jeśli żyją to dobrze, a jeśli nie to może spotkam ich po śmierci. Jak jest po drugiej stronie? Jeszcze nie wiem, ale za chwilę wszystko stanie się jasne.
Przykładam lufę do skroni. Moje ostatnie sekundy życia. Patrzę na zielone lasy i błękitne niebo. Takim chcę zapamiętać ten świat. Przepraszam wujku, to już mój finał, nie pójdę w twoje ślady, nie będę już wydawać rozkazów. To koniec. Pociągam za spust. Umieram z uśmiechem na ustach.

Właśnie spaliłem jej zwłoki. Znałem ją tak krótko, a mimo to była dla mnie kimś więcej niż starą uczennicą. Stała się legendą. Wiem, że Michał ją kochał, mimo że go odrzuciła. Raz spytałem ją dlaczego, a ona odpowiedziała z uśmiechem.
"Mam kogoś kogo kocham i wiem, że kiedyś się ponownie spotkamy, a gdy to nastąpi chcę powiedzieć z czystym sumieniem : byłam wierna."
Tylko tyle takie proste słowa, a sprawiają, że chce wierzyć w ludzkość nawet w czasie apokalipsy.
Słyszę alarm. Ktoś lub coś się zbliża. Biegnę na górę tylko po to by zobaczyć zbawienie. Czołgi i opancerzone samochody jadą w naszym kierunku.
-Jesteśmy uratowani.- Mówi Robert.
-Tak.- Odpowiadam z ulgą.
Otwieramy im bramę, ale tylko jeden z samochodów przez nią przejeżdża  Wysiada z niego czterech ludzi. Rafał natychmiast staje na baczność i krzyczy.
-Witam, generale.
-Spocznij -odpowiada.
Wszyscy ludzie zamieszkujący szkołę wyszli by ich przywitać. Generał i jedne z żołnierzy patrzy na nich z nadzieją i szuka kogoś wzrokiem.
-Czy coś się stało?- Pytam.
-To wszyscy ocaleni?
-Tak, tylko tylu przeżyło.- Odpowiadam smutno.
-A Sabina i Weronika Rojek?- Pyta z nadzieją.
-Weronika została zarażona kilka dni temu, a ciało Sabiny spaliłem kilka minut temu. - Generał zacisnął pięści,a młody żołnierz zaczął uderzać w samochód jak oszalały.
-Nie nie nie !- Krzyczał, a dwóch żołnierzy starało się go uspokoić.
-Marcin opanuj się!- Krzyknął generał, a on stanął w miejscu.- Nie załamuj się, ona by tego nie chciała.
-Wiedziała, że się zmieni więc podjęła słuszną decyzję. Nikt jej do tego nie zmuszał.- Mówię spokojnie.- Dla nas to też wielka strata.
-Kim wy jesteście?- Pyta Michał.
-Jestem znaczy byłem jej wujem, a on chłopakiem.
-Rozumiem.- Więc to on był jej wielką miłością, ale przyjechał godzinę za późno.
-Chciałaby żebyś coś wiedział.
-Tak? Co takiego?
-Naprawdę cię kochała i była ci wierna.
Na jego ustach pojawia się tajemniczy uśmiech.
-Dziękuję.
-Macie pięć minut na zabranie swoich rzeczy. Zabieramy was do bezpiecznego miejsca, a ty -wskazuje na mnie- pokaż mi gdzie spaliliście jej ciało.


Te mury są naszym światem

Idę ciemnym korytarzem, szukam jej i to ostatnie miejsce gdzie mogła się schować. Dlaczego mnie unika? Nie wiem kobiety są jakieś bardziej skomplikowane  Mówią nie, a myślą tak. To naprawdę frustrujące  Czy nie mogłyby tak normalnie mówić czego chcą? Wchodzę do najbardziej wysuniętego na zachód pomieszczenia. Kiedyś było tutaj przedszkole, sądząc po malunkach na ścianie było to dobrych kilka lat temu.
-Jesteś tu?- Pytam niepewnie.
-Tak.- Mówi i słyszę jak idzie w moją stronę, ale jej nie widzę.- Coś się stało?
Słyszę jej aksamitny głos z lekką nutą niepokoju. Nagle wyłania się zza drzwi. Jest piękna, zapiera dech w piersiach. Ma na sobie czarną bokserkę, która opina jej niewielkie, piersi i płaski brzuch, zadziwiają mnie jej krótkie spodenki, które pokazują długie, wysportowane nogi. Chciałbym czuć je obejmujące mój pas i całować jej niewielkie usta.  Najpiękniejsze oczy jakie kiedykolwiek widziałem badają moją twarz i burza rudych włosów oplatających niedbale jej głowę jest taka podniecająca. Patrzenie na nią jest jednocześnie bólem i przyjemnością.
-Co się dzieje?- Pyta i patrzy wyczekująco.
-Nic się nie dzieje.- Odpowiadam zgodnie z prawdą.- Jest już późno i twoja siostra się o ciebie martwiła.
-Która już godzina?- Pyta zaskoczona.
-Dopiero po 20.- Uspokajam ją.- Twoja siostra chciała spytać czy może spać dzisiaj z koleżanką, chyba ma na imię Sylwia.
-Muszę do niej iść.- Mówi i próbuje przejść obok mnie.
-Nie musisz.- Mówię i chwytam ją za ramię.- Pozwoliłem jej.
-Co takiego?- Nie może uwierzyć moim słowa.- Pozwoliłeś?
-Tak.- Odpowiadam zrezygnowany, mimo to lubię jak się złości.
-Nie miałeś prawa.- Odpowiada urażona.
-Miałem.- Mówię uśmiechając się szeroko.- Nie było cię, a ona chciała tylko spać z koleżanką.
Odsuwam jej zabłąkane kosmyki za ucho, a ona się nie wzdryga. To dobry znak.
-Dobrze.- Mówi po chwili.- Dziękuję.
-Czy ty mi podziękowałaś?- Śmieję się z niej.
-Cofam to co powiedziałam.- Mówi, ale w jej oczach czai się śmiech.
-Już za późno.- Odpowiadam z wilczym uśmiechem.
-Wcale nie.-Szturcha mnie w ramię i się śmieje.
-Dlaczego tak rzadko widzę cię w dobrym nastroju?- Pytam zaciekawiony i dotykam jej podbródka,ma ona automatyczne się cofa.
-Mam za dużo na głowie.- Odpowiada smutno i siada na krześle.
Podchodzę do niej i lekko dotykam pasm jej jedwabistych włosów, podnosi wzrok i patrzy na mnie z ... sam nie wiem. Nie potrafię czytać w ludziach i ich mowie ciała. Bez zastanowienia pochylam się i nasze wargi się stykają. Lekko jak muśnięcie wiatru, odsunąłem głowę na kilka cali by spojrzeć jej w oczy, które ciągle ma zamknięte.
-Nie mogę.- Mówi ledwie słyszalnym szeptem.
-Bo masz chłopaka, który jest gdzieś tam poza murami naszego świata?- Mówię głośno, bo jej słowa ranią jak noże.
- Tak.- Odpowiada i szybko wychodzi.
To by było na tyle naszej rozmowy.