Minął tydzień od uratowania żołnierzy , cztery dni temu mieliśmy ruszyć do jednostki, ale nie mogliśmy. Ludzie zaczęli chorować, pierwsze objawy to gorączka, później zapadali w śpiączkę, a gdy pierwszy z chorych obudził się jako zombie wydałam rozkaz by zabić wszystkich chorych. Nikt nie chciał tego zrobić. Wykwalifikowani żołnierze niczym nie różniący się od przestraszonych cywili. Sama musiałam zabić sporą część chorych, dokładnie 22, żołnierze zabili pozostałych. Jakimś cudem ja, Michał, pan Dormus i jeden z żołnierzy Robert przeżyliśmy, a oprócz nas tylko siedmiu cywili.
Nie mam już serca. Już nic nie czuję. Zabiłam własną siostrę, była chora. Miałam się nią opiekować, mówiłam, że jest bezpieczna, że przy mnie jej nic nie grozi ale to ja ją zabiłam. Jeden strzał i było już po wszystkim.
Teraz sama jestem chora. Czuję pierwsze objawy choroby, jest mi gorąco i jestem słaba. Wszystko mnie boli. Wyszłam na zewnątrz Powiedziałam reszcie, że się zmieniam i poprosiłam o spalenie moich zwłok, za kilka minut, gdy będzie już po wszystkim. Już się nie boję dotarłam do miejsca gdzie nic już nie będę czuć. Moi rodzice? Jeśli żyją to dobrze, a jeśli nie to może spotkam ich po śmierci. Jak jest po drugiej stronie? Jeszcze nie wiem, ale za chwilę wszystko stanie się jasne.
Przykładam lufę do skroni. Moje ostatnie sekundy życia. Patrzę na zielone lasy i błękitne niebo. Takim chcę zapamiętać ten świat. Przepraszam wujku, to już mój finał, nie pójdę w twoje ślady, nie będę już wydawać rozkazów. To koniec. Pociągam za spust. Umieram z uśmiechem na ustach.
Właśnie spaliłem jej zwłoki. Znałem ją tak krótko, a mimo to była dla mnie kimś więcej niż starą uczennicą. Stała się legendą. Wiem, że Michał ją kochał, mimo że go odrzuciła. Raz spytałem ją dlaczego, a ona odpowiedziała z uśmiechem.
"Mam kogoś kogo kocham i wiem, że kiedyś się ponownie spotkamy, a gdy to nastąpi chcę powiedzieć z czystym sumieniem : byłam wierna."
Tylko tyle takie proste słowa, a sprawiają, że chce wierzyć w ludzkość nawet w czasie apokalipsy.
Słyszę alarm. Ktoś lub coś się zbliża. Biegnę na górę tylko po to by zobaczyć zbawienie. Czołgi i opancerzone samochody jadą w naszym kierunku.
-Jesteśmy uratowani.- Mówi Robert.
-Tak.- Odpowiadam z ulgą.
Otwieramy im bramę, ale tylko jeden z samochodów przez nią przejeżdża Wysiada z niego czterech ludzi. Rafał natychmiast staje na baczność i krzyczy.
-Witam, generale.
-Spocznij -odpowiada.
Wszyscy ludzie zamieszkujący szkołę wyszli by ich przywitać. Generał i jedne z żołnierzy patrzy na nich z nadzieją i szuka kogoś wzrokiem.
-Czy coś się stało?- Pytam.
-To wszyscy ocaleni?
-Tak, tylko tylu przeżyło.- Odpowiadam smutno.
-A Sabina i Weronika Rojek?- Pyta z nadzieją.
-Weronika została zarażona kilka dni temu, a ciało Sabiny spaliłem kilka minut temu. - Generał zacisnął pięści,a młody żołnierz zaczął uderzać w samochód jak oszalały.
-Nie nie nie !- Krzyczał, a dwóch żołnierzy starało się go uspokoić.
-Marcin opanuj się!- Krzyknął generał, a on stanął w miejscu.- Nie załamuj się, ona by tego nie chciała.
-Wiedziała, że się zmieni więc podjęła słuszną decyzję. Nikt jej do tego nie zmuszał.- Mówię spokojnie.- Dla nas to też wielka strata.
-Kim wy jesteście?- Pyta Michał.
-Jestem znaczy byłem jej wujem, a on chłopakiem.
-Rozumiem.- Więc to on był jej wielką miłością, ale przyjechał godzinę za późno.
-Chciałaby żebyś coś wiedział.
-Tak? Co takiego?
-Naprawdę cię kochała i była ci wierna.
Na jego ustach pojawia się tajemniczy uśmiech.
-Dziękuję.
-Macie pięć minut na zabranie swoich rzeczy. Zabieramy was do bezpiecznego miejsca, a ty -wskazuje na mnie- pokaż mi gdzie spaliliście jej ciało.
Dlaczego szkoła?
Niefortunny kierunek rozwoju naszego społeczeństwa sprawił, że w wielu okolicach wielkomiejskich szkoły nabrały ufortyfikowanego charakteru, co czyni z podstawówek i gimnazjów w dzielnicach biedoty i gettach mniejszości rasowych doskonałe punkty obrony przed epidemią zombizmu. Te budynki są w stanie przetrwać najazd żywych wandali w czasie cyklicznych rozruchów na tle ekonomicznym lub rasowym, a co dopiero atak watahy zombie. Ich tereny otaczają wysokie płoty z siatki drucianej, co sprawia, że nabierają wyglądu - a w przypadku ataku umarlaków na szczęście także charakteru - obozów warownych. Na miejscu są zazwyczaj stołówki z zapasem pożywienia i dobrze wyposażony gabinet lekarski, zaś tutejsze pielęgniarki mają odpowiednie doświadczenie, wiedzę i sprzęt niezbędny do szycia ran ciętych i opatrywania postrzałów. Sala gimnastyczna zapewni miejsce i sprzęt do ćwiczeń dla obrońców. Tego typu szkoła daje największe szansę - może nie na edukację najwyższej klasy, ale na pewno na przeżycie w razie ataku zombie.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz