Dlaczego szkoła?

Niefortunny kierunek rozwoju naszego społeczeństwa sprawił, że w wielu okolicach wielkomiejskich szkoły nabrały ufortyfikowanego charakteru, co czyni z podstawówek i gimnazjów w dzielnicach biedoty i gettach mniejszości rasowych doskonałe punkty obrony przed epidemią zombizmu. Te budynki są w stanie przetrwać najazd żywych wandali w czasie cyklicznych rozruchów na tle ekonomicznym lub rasowym, a co dopiero atak watahy zombie. Ich tereny otaczają wysokie płoty z siatki drucianej, co sprawia, że nabierają wyglądu - a w przypadku ataku umarlaków na szczęście także charakteru - obozów warownych. Na miejscu są zazwyczaj stołówki z zapasem pożywienia i dobrze wyposażony gabinet lekarski, zaś tutejsze pielęgniarki mają odpowiednie doświadczenie, wiedzę i sprzęt niezbędny do szycia ran ciętych i opatrywania postrzałów. Sala gimnastyczna zapewni miejsce i sprzęt do ćwiczeń dla obrońców. Tego typu szkoła daje największe szansę - może nie na edukację najwyższej klasy, ale na pewno na przeżycie w razie ataku zombie.

sobota, 21 września 2013

Przedstawienie szkolne

Budynek, który wita mnie z otwartymi ramionami jest moja podstawówka. Jestem tu dzisiaj tylko ze względu na przedstawienie mojej młodszej siostry, która śpiewa w szkolnym chórze, ma 10 lat. Nasi rodzice postanowili spędzić ten dzień w biurze, ponieważ osiągnięcia dzieci za które nie ma nagród są nie istotne. Dla nich osiągniecie to coś za co jest nagroda tj. puchar, statuetka , książka lub pieniądze. Próbuje wspierać moja siostrzyczkę, ponieważ nikt  nie wspierał mnie. Ona nie musi cierpieć przez naszych rodziców. Udało mi się wyjec na ludzi bez wsparcia innych. Potrafię walczyć o swoje i podejmować ważne decyzje, ale w sprawach uczuć się gubię. Czasami czuję ze nie posiadam uczuć i dlatego łatwiej mi postawić na swoim gdy nie czuje empatii dla innych.
Jestem już na sali gimnastycznej, którą pięknie udekorowano z okazji zakończenia roku szkolnego.
-Sabina, a co ty tu robisz drogie dziecko? -Silę się na sztuczny uśmiech do mojej byłej wychowawczyni, która chyba zapomniała ile mam lat.
-Przyszłam zobaczyć jak moja siostra śpiewa.
-A nie powinnaś być na swoim zakończeniu roku? -Zawsze wtrąca się w nie swoje sprawy, zawsze zbyt ciekawa i dokładna.
-Moje zakończenie jest o godzinie 12, wiec nie powinnam się spóźnić.
-A która to klasę kończysz, dziecko?
-Druga liceum, proszę pani.
-Naprawdę? -Nie kurwa żartuje sobie. Głupia baba już wiem dlaczego nienawidziłam lekcji matematyki.- To masz już 18 lat.
-Niestety jeszcze nie, jestem z października
-Tak, tak rozumiem.
-Przepraszam, muszę iść przedstawienie się zaczyna.
Uciekam od tej starej, zrzędliwej baby i zajmuję miejsce w piątym rzędzie przy oknie. Uczniowie śpiewający w chórze już stoją na środku, zauważam moją siostrzyczkę Wiktorię i macham doi niej, a gdy ona dostrzega mnie pośród tłumu macha energicznie i podskakuje. Nagle światła gasną i zapada cisza. Jedno światło zostaje skierowane na moja , która zaczyna śpiewać. Anielski głos porusza serca wszystkich na sali. Biała sukienka i jej piękne blond loki sprawiają, ze człowiek od razu ja kocha, bo jak można jej nie kochać? Kończy swoją piosenkę i wszyscy wstają z miejsc i zaczynają klaskać, a ona lekko się kłania i oddala e cień. Dla takich chwil jak ta warto żyć.
-Twoja siostra ma prawdziwy talent wokalny.
Słyszę męski głos i odwracam się w jego stronę. Pierwsza myśl to "ciacho", przystojniak siedzi po mojej lewej stronie. Jasne włosy, nieskazitelna cera, wpatrujące się we mnie oczy sprawiają, że na chwilę tracę oddech.
-Tak, -odzyskuję zdolność mówienia- ona ma prawdziwy dar.
Wpatrujemy się przez chwile w swoje twarze, ale on nie może zebrać się na odwagę by powiedzieć coś więcej. Dla mnie ta sytuacja jest zabawna. Powiedział A, ale nie potrafi powiedzieć B. Odwracam moją głowę w kierunku sceny i oglądam dalszą cześć przedstawienia.
Na stołówce przygotowano poczęstunek dla gości i dla uczniów. Siedzę obok mojej siostry i nauczyciela wychowania fizycznego.
-Nie możliwe, że poszłaś do szkoły wojskowej. Pamiętam, że nie mogłem cię zmusić do biegania na 100 metrów. -Śmieje się ze mnie ale to normalne zachowanie osób,którym mówię o mojej szkole, nikt nie może wyobrazić mnie sobie w mundurze i słuchającej rozkazów.
-Bo bieganie wtedy było bez sensu, teraz biegam po torach przeszkód i to jest to co lubię, a może po prostu lubię chłopaków w mundurach. Tego jeszcze nie wiem.
Oboje śmiejemy się, ja cicho, a on głośno. Jego śmiech słychać chyba na całą stołówkę. Ktoś patrzy na nas jak na wariatów i kręci głowa z dezaprobatą.
Nagle słyszę krzyk od strony kuchni i widzę kucharki, które stamtąd uciekają.
-Uciekajcie to potwory!- Krzyczy jedna z kobiet.
-Biegnijcie na salę gimnastyczną i czekajcie tam na instrukcje !  -Przekrzykuje wszystkich dyrektor.
Widzę jak wychowawczynie zabierają dzieciaki do sali gimnastycznej wszyscy rodzice też uciekają w popłochu.
-Idź z panią. -Mówię do siostry, a ona patrzy na mnie swoimi anielskimi oczami.
-A ty nie idziesz? -Pyta.
-Upewnię się tylko, że jesteśmy bezpieczni.
Uśmiecham się do niej i widzę jak biednie do swojej wychowawczyni.
Na stołówce zostajemy tylko ja, dyrektor, nauczyciel wychowania fizycznego i przystojny nieznajomy, którego spotkalam na sali. Kierują się w stronę drzwi kuchennych. Idę na samym końcu.
Nikt z nas nie spodziewał się zobaczyć czegoś takiego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz