Dlaczego szkoła?

Niefortunny kierunek rozwoju naszego społeczeństwa sprawił, że w wielu okolicach wielkomiejskich szkoły nabrały ufortyfikowanego charakteru, co czyni z podstawówek i gimnazjów w dzielnicach biedoty i gettach mniejszości rasowych doskonałe punkty obrony przed epidemią zombizmu. Te budynki są w stanie przetrwać najazd żywych wandali w czasie cyklicznych rozruchów na tle ekonomicznym lub rasowym, a co dopiero atak watahy zombie. Ich tereny otaczają wysokie płoty z siatki drucianej, co sprawia, że nabierają wyglądu - a w przypadku ataku umarlaków na szczęście także charakteru - obozów warownych. Na miejscu są zazwyczaj stołówki z zapasem pożywienia i dobrze wyposażony gabinet lekarski, zaś tutejsze pielęgniarki mają odpowiednie doświadczenie, wiedzę i sprzęt niezbędny do szycia ran ciętych i opatrywania postrzałów. Sala gimnastyczna zapewni miejsce i sprzęt do ćwiczeń dla obrońców. Tego typu szkoła daje największe szansę - może nie na edukację najwyższej klasy, ale na pewno na przeżycie w razie ataku zombie.

niedziela, 22 września 2013

Skrzynia skarbów

Idziemy ramię w ramię  korytarzem i nasłuchujemy kolejnych zombi. Cisza, nie ma żadnych niepokojących odgłosów. Wchodzimy do pierwszej klasy po lewej stronie. Drzwi są otwarte, ale w środku nikogo nie ma. Czuję ulgę, może skończy się na jednym trupie, może nie będzie ich więcej. Mam głupią nadzieję, chcę wrócić do domu i dowiedzieć się, że to tylko zły sen.
-Nawet przez chwilę nie wahałaś się przed odcięciem mu głowy.
Jego głos przywołuje mnie do rzeczywistości. Czy to co właśnie powiedział było komplementem czy zarzutem? Patrze w jego oczy a,e nie widzę tam żadnego potępienia.
_Tego właśnie nas uczą : zero łaski, zero litości.-Odpowiadam zgodnie z prawdą, najlepsi żołnierze to ci pozbawieni uczuć.
-Zniszczyłaś go tak szybko, że zdążyłem tylko mrugnąć i głowy już nie było. -Mówił i badał moją reakcję na te słowa.
-Do czego pijesz? - Rzuciłam i wyszłam z ostatniego pomieszczenia na parterze, stanęłam przodem do niego. Czekałam na odpowiedź, z którą najwyraźniej zwlekał.
-Jesteś taka młoda, powinny targać tobą emocje, ale ty stoisz tutaj ze stoickim spokojem. Jak to możliwe? -Położył swoje ręce na moich ramionach i patrzył prosto w moje oczy, szukając tam odpowiedzi, ale ich tam nie było.
-Mój brak zaangażowania to jedna z moich nielicznych zalet.
Jego dłoń obramowała moją twarz i przysunął swoje ciało do mojego, dzieliły nas tylko centymetry, a wtedy zobaczyłam to w jego oczach. Strach. On panicznie się bał o swoje życie.Powinnam się tego domyślić, ale byłam zbyt pochłonięta poszukiwaniami.
-Przeżyjemy musisz tylko w to uwierzyć.
Posłałam mu najpiękniejszy uśmiech na jaki mogłam sobie pozwolić. Niespodziewanie przybliżył swoją twarz do mojej i zanim mogłam zareagować poczułam jego usta no moich. Szybko odepchnęłam go od siebie.
-Nigdy więcej tego nie rób! -Powiedziałam ostrzegawczo. Odwróciłam się tyłem do niego i ruszyłam do góry po schodach.
-Gdzie idziesz?
-Na strych.
Czułam jego spojrzenie na swoich plecach i usłyszałam jak po chwili zaczął iść za mną. Jak moja próba pocieszenia mogła zmienić się w coś takiego.? Anka miała rację, większość chłopaków źle odczytuje sygnały.
-Masz przy sobie telefon? -Zapytałam gdy poczułam nagłe olśnienie.
-Tak, -opowiedział wyciągając go z kieszeni,- ale tu nie ma zasięgu.
-Tutaj jest, opowiedziałam ze spokojem. -W tym miejscu zawsze był zasięg.
Wzięłam od niego komórkę i wpisałam numer jedynej osoby, która może nam pomóc.
-Do kogo dzwonisz?- Zapytał.z ciekawością w głosie.
-Do wujka.- Przykładam telefon do ucha i czekam, ale nie ma sygnału. Słyszę tylko komunikat "jesteś poza zasięgiem sieci". -Niemożliwe. -Tylko nie to, jest naprawdę źle.
-Co się dzieje?
-Wyłączyli telefony. -Mówię i zaczynam się bać.
-W tej szkole nigdy nie ma zasięgu.- Opowiedział ze spokojem i nawet wyłapałam lekki uśmiech i rozbawienie moim zachowaniem.
-W tym miejscu-pokazuje na podłogę- zawsze był zasięg. Jego twarz wyraźnie zbladła, a ja nie mam ochoty go kolejny raz pocieszać.- Idź do gabinetu dyrektora i sprawdź telefon i komputer.
-A ty gdzie idziesz?
-Po broń. -Uśmiecham się do niego.- Módl się żeby wciąż tam była.
-Broń w szkole? Jesteś szalona, niby skąd się tu wzięła?
-Słyszałeś o historyku, który uczył tutaj kilka lat temu?
-Trzy lata temu odszedł na emeryturę, ale co on ma z tym wspólnego? -Nie rozumiał, faceci zawsze wolno myślą.
-Miał fioła na punkcie broni i kiedyś znalazłam jego skarby.
Pobiegłam na strych po schodach, drzwi były zamknięte tak jak myślałam, wzięłam rozpęd in uderzyłam w nie z barku.
-Kurwa!
To bolało, ale zamek puścił. W powietrzu unosił się kurz, ledwie widziałam na oczy ale dobrze pamiętałam miejsce ukrycia skarbu. Czułam się szczęśliwa, uwielbiałam trzymać broń w ręce. Dobrze pamiętam gdy dostałam moje pierwsze cacuszko, miałam wtedy tylko czternaście lat i ojciec chrzestny chciał bym poszła w jego ślady ni tak też zrobiłam. Rodzice nie pochwalają mojej decyzji, ale jestem szczęśliwa. Znajduję starą skrzynię i bez wahania ją otwieram. W środku znajduję trzy pistolety takie jak zapamiętałam przed laty i dziewięć pełnych magazynków. Powinno nam wystarczyć na jakiś czas. Szybko ładuję swoją broń i wkładam z tyłu za pasek, a magazynki wkładam do kieszeni. Schodzę na dół i udaje się do gabinetu gdzie czeka na mnie Michał. Patrzy zrozpaczony w moje oczy.
-Telefon i internet nie działa, ale w radiu mówią żeby zostać w domach, zabarykadować drzwi i zgasić światła. -Mówi beznamiętnym głosem.- Za kilka godzin będą przekazywać więcej informacji. To apokalipsa.
-Weź się w garść.- Mówię i patrze na niego wyzywająco, nie lubię jak faceci okazują się ciotami. Kładę na stół broń i dwa magazynki.- Od teraz ci ludzie są pod naszą opieką, mam nadzieje, że potrafisz strzelać. Musimy zostawić tutaj nasze ostre zabawki, nie chcemy wywoływać paniki.
Odkładam na biurko mój tasak, który już raz uratował życie.
Po raz kolejny uśmiecham się do niego i wychodzę. Teraz. Mogę iść do mojej małej siostrzyczki, która zapewne strasznie się o mnie martwi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz